Cinema program "Crash" in Lublin
No showtimes for
movie
"Crash"
for today
Choose other date from the calendar above.
Runtime: 113 min.
Production: USA , 2004
Release Date: 22 July 2005
Distribution: Monolith Plus
Directed by: Paul Haggis
Cast: Thandie Newton, Matt Dillon, Sandra Bullock, Don Cheadle
Niezależnie od pozycji społecznej, rasy, płci i przekonań religijnych łączy nas jedno... niewiele wiemy o sobie. Skoro nie jesteśmy w stanie poznać do końca samych siebie, zawsze w kontaktach z innymi będziemy opierać się na stereotypach i uprzedzeniach. Tak, jak bohaterowie filmu - ósemka osób mieszkających w Los Angeles, pozornie nie związanych ze sobą. Pewnego dnia przy drodze zostaje odkryte ciało brutalnie zamordowanego mężczyzny. Aby odkryć kto jest mordercą akcja filmu cofa się o 24 godziny śledząc działania wspomnianych 8 osób, które mogą być zamieszane w tę zbrodnie...
Your comments
film wyjątkowy !!!
dlaczego??Jest inny niż
cała ta "kupa" generalnie
dennych filmów
amerykańskich...po jego
oglądnięciu człowiek jakoś
inaczej zaczyna myśleć o
życiu...można skusić sie do
głebokich refleksji
szkoda tylko że na kompie
go oglądałem,że nie poszedłem do
kina, :-(((((((
polecam bardzo!!!
PS: Facet poniżej (jay...) ma
rację...
To jednak nie zmienia
faktu, ze film jest niezmiernie
słaby...
Dobra, dobra...
Fajnie, że większość,
którym ten film (jakimś
cudem...) przypadł do gustu,
uważa, że jest to film niezwykle
dojrzały i jest przeznaczony
niejako dla ludzi dorosłych,
inteligentnych (rzeczywiście,
trzeba niezwykłej inteligencji,
by się wybrać na ten film...), z
wysmakowanym gustem... Mnóstwo
negatywnych słów pada w kierunku
każdego, kto krytykuje "Crash".
I często Ci właśnie inteligenci,
dorośli, kinomani z najwyższej
półki używają zwrótów, których
powstydziłby się niejeden
dresiarz. Zrozumcie, moi mili,
że Wasze ukochane "Miasto
Gniewu" jest jednym z
najbanalniejszych filmów, jakie
przyszło ludzkości oglądać. Nikt
się tu nie doszukuje
fantastycznej gry aktorskiej,
fajerwerków, efektów
specjalnych, czy typowego
amerykańskiego kina z Sandrą B.
!! To jest jakaś przerysowana,
przegięta na maxa historia z
wyolbrzymionymi problemami !!
Przecież to właśnie sprawia, że
poważny z założenia film bawi
przez sekundę, a w końcu
przygnębia, ale nie z powodu
tematyki, tylko przytłacza widza
jego niewyobrażalna denność i
prymitywizm !! Toż to tortura, a
nie dzieło ! Powtarzam:
przestańcie sobie wmawiać, że
ten film oglądają tylko
dresiarze i Wy, super-kinomani !
Przecież wielu ludzi poszło na
seans z nadzieją na zobaczenie
świetnie skręconego dzieła ! Ja
właśnie należę do tych, którzy
czekali miesiące na premierę.
Miało być fenomenalnie, a
skończyło się na nerwach. Jeśli
jednak tak miał wyglądać
ostateczny efekt pracy ekipy
filmowej, to ja dziękuję za
następne wybryki tych
kaskaderów...
caricatures
every character in this
film is only seen through the
dimension of race, so in the end
there aren't any really good
characters, there are just
caricatures. a couple powerful
scenes for sure, but overall too
many stereotypes which took away
from the movie.
p.s.
i o ile dobrze pamietam to
nie bialy amerykanin rozbroil
bron Irakijczyka ale jego wlasna
corka kupila slepaki. czy sie
myle?
polecam bardziej niz bardzo!
moge zapewnic, ze NIE JEST
to typowy film
amerykanski!!gdyby byl zgineloby
kilka osob, ktore nie zginely i
z pewnoscia calkiem inne osoby
stalyby sie mordercami.
pokusilabym sie nawet o
przypuszczenie, ze autorzy
potrafili zabawic sie naszymi
uczuciami korzystajac z naszej
znajomosci "typowych filmow
amerykanskich". budowali
napiecie opierajac sie na
zalozeniu, ze juz takie cos
widzielismy a co za tym idzie -
wiemy jak sie to skonczy. i
potem zagrali na nas zmieniajac
calkiem rozwoj sytuacji. kiedys
Hitchcock pewnemu dziennikarzowi
opowiedzial podobnie zbudowana
anegdote o niezaspokojonej
mezatce. lubie takie
konstrukcje. w Crashu podobalo
mi sie tez to, ze te zaskoczenia
wystepowaly w czasie trwania
filmu a nie na jego koncu.
ktores z was zarzucilo, ze
jest to film nazbyt
moralizatorski. kiedy? w ktorym
miejscu?
dialogi w tym filmie, moim
zdaniem, maja wprowadzic w
zdarzenia, ktorych jestesmy
swiadkami. natomiast moralu
szukalabym w czynach a nie w
slowach. moim zdaniem to nie
jest film o postawach, tylko o
uczuciach..o sile emocji, ktora
popycha do dzialania w pewien
okreslony sposob.
spodobalo mi sie tez to,
ze zly czlowiek nie jest zly w
kazdej sytuacji a dobry czasem
nie jest zdolny uniknac
popelniania zla.
no i sandra bullock
pozytywnie mnie zaskoczyla.
odczulam jej zlosc. mialam
uczucie ze jej postac jest
bardzo nieprzyjemna mimo ze do
aktorki czuje wielka sympatie.
nie bylabym soba gdybym
nie wypowiedziala sie na jeszcze
jeden temat. wzruszanie jest jak
najbardziej pozytywna sprawa bo
zwiazane jest z przejmowaniem
sie uczuciami innych a nawet
wczuwaniem sie w ich sytuacje a
niekiedy tez ze znalezieniem
analogii w swoim zyciu. nie
wstydzmy sie wiec wzruszen. a
ci, ktorzy potrafia to nam
"zrobic" moga byc z siebie dumni
bo udalo im sie dotknac naszych
emocji.
nie będę powtarzać
wypowiedzi pana xavi i
zydwuuz.. zydwuzzhere.. nie
skopiowałam, przepraszam, więc
nie zapiszę poprawnie
pseudonimu; w każdym razie ci
dwaj panowie powiedzieli to, o
czym ja myślałam, a nawet
więcej, więc nie widzę sensu
powtórki: co mnie raziło
najbardziej: przygody bohaterów
z najróżniejszych klas
społecznych, z różnych dzielnic
splatane razem właśnie tak jakby
'na chama'(przepraszam za język
potoczny), sztuczność scenek -
świetny przykład z sandrą b. w
roli rozpuszczonej pani-szczerze
mówiąc tylko dla niej poszłam na
ten film, bo tandetą pachniało
mi z daleka, no nieważne,
rozczarowała mnie ta rola,
bądźmy szczerzy - żadna to była
rola, w ogóle sytuacje były
rozwiązywane w prostacki sposób
- mówię tu o scenariuszu, nie o
grze aktorów. o. film był, jak
dla mnie, prosty i mało
subtelny, nie emanował
klimatem... po prostu kiepski
był moim zdaniem, zapomniałam
szybko, że byłam na nim w kinie,
nawet nie pamiętam, gdzie i z
kim go widziałam. nie podobały
mi się role thandie newton i
ryana p., i kurczę, ten wątek z
molestowaniem przez
policjanta... a później uratował
jej życie. i niby czego to ma
dowodzić? nie wiem, po co się
tak rozpisuję, nieskładnie
niebanalna opowieść o
problemach rasowych
Zydwuzzhere,coś taki
zdegustowany?Ten film z
założenia właśnie przedstawiać
miał uproszczone klisze postaw
ludzkich aby uwypuklić sens i
przesłanie,które również jest
niezwykle klarowne.Czy się to
udało reżyserowi,można się
zgodzić lub nie.Mnie osobiście
zaciekawił i zaskoczył
pozytywnie.Chcesz
artyzmu?Niesamowitego aktorstwa
i treści w amerykańskim
kinie?Polecam"Jeremiah Jones"z
lat siedemdziesiątych z
Redfordem w roli
głównej,gatunek-western,psycholo
giczny.
Hmmm...
Widzę, że oszołomów i
pseudo-filmo-analityków nie
brakuje. Ba, przybywa z każdym
dniem ! Te piękne, budzące we
mnie odrazę wypowiedzi
niektórych "kinomanów" są
zabawne... Tak, tyle można o
nich powiedzieć, gdyż używanie
negatywnych zwrocików już było.
Skoro to taki prosty filmik, o
tak poważnym temaciku, to czy
nie lepiej byłoby przeczytać
jakiś mądry artykulik na ten
temacik, a nie zajmować się
kręceniem Kiczu Roku ? Jeśli tak
mają wyglądać filmy, to ja
dziękuję. A może to ma być
przestroga ? To może jest jakiś
symptom, który wskazuje, że z
kinematografią jest źle, a może
być jeszcze gorzej ? Skoro takie
rzeczy wzbudzają pozytywne
emocje i aprobatę, to z "komuną
kinową" też nie jest najlepiej !
Czyżby kino, jako dziedzina sama
w sobie, zatoczyło krąg ?
Czyżbyśmy wkroczyli w okres, gdy
filmy polegają tylko na
wyświetleniu ruchomego obrazu i
podłożeniu pod to dźwięku ? Po
zobaczeniu "Crash" taka myśl się
nasuwa od razu ! Taką produkcję
odłożyć by należało na półeczkę
wraz z "Devil's Rejects",
"Kluczem Do Koszmaru" i
"Imperium Wilków", jeśli by
wziąć pod uwagę filmy z
przeciagu ostatniego miesiąca...
Ekstra!
Film świetny, można by go
oglądać i oglądać, mógłby się
nigdy nie kończyć, a człowiekowi
i tak by się nie nudziło....
Koniecznie trzeba zobaczyć!
dla mnie BOMBA!!!!
Już dawno nie widziałam
tak dobrego filmu. Porusza i
skłania do myślenia. Naprawde
warto zobaczyć.
Najlepszy film minionego roku
Głęboki, prawdziwy po
prostu rewelacyjny w każdym
szczególe. Wyjście z kina nie
kończy przeżywania tego filmu.
Życie po tym filmie nabiera
nowego znaczenia - staje się
czymś cenniejszym.Nie przegapcie
go.
REWELACJA
Polecam. Tak wspanialego
filmu dawno nie widzialam.
poruszyl mnie do szpiku kości.
trzymający w napięciu,
wzruszający, niesamowity. Tak
prawdziwy, jak tylko może być
życie... pozwala zajżeć wgłąb
samego siebie. Poznać się
lepiej. W ogóle się poznać...
Takich proszę więcej
Rewelacyjny film.
Prawdziwy. Wbrew pozorom, bardzo
optymistyczny.
Bardzo dobry film... wreszcie
mozemy zobaczyc "NORMALNE" dobre
kino
Bardzo dobry film...
wreszcie mozemy zobaczyc
"NORMALNE" dobre i ambitne kino,
a nie wiecznie strzelaniny z
cyklu "zabili go i uciek",
skakanie po wierzowcach i
lataniem po przedmiesciach
najwiekszych miast Ameryki, film
napewno zapadnie gleboko w
pamieci i zmusi wiekszasc widzow
do krutkich, albo i nie...
refleksji nad naszym zyciem.
Polecam goraco.
dno??? phi
zydwuzzhere (R) nautral ,
2005-07-20 ------> sam
jesteś DNO!!!!!!
hollywoodski, nie amerykanski
jest roznica. 'slon'
'truposz' amerykanskie filmy
...
Czyz napisałam coś takiego
o Królu Lwie ? Przeczytaj
DOKŁADNIE. Zresztą, nieważne.
Prosty, banalny (i polemiki
cd. niestety)
Obraz porusza sprawy wazne
i trudne, o ktorych malo kto ma
odwage mowic glosno, zwlaszcza w
USA, a tym bardziej w Hollywood.
Film ten opowiada o
problemie zderzenia ludzi o
roznych kolorach skory,
przejawiajacym sie w rozmaitych
formach - od zwyklej agresji po
poprawnosc polityczna. Problemy
te pokazane sa ze wszystkich
stron, przyjrzec mozemy sie im z
perspektywy bogatego, bialego
czlowieka, jak i ubogiego
afroamerykanina. Tutaj chetnie
zakonczyl bym recenzje i
zaprosil do kina gdyby nie forma
w jaka zostaly ubrane owe
problemy. A jest ona, jak w
tytule: prosta, banalna, wrecz w
ordynarny sposob.
Film w zadnej mierze nie
jest nowatorski, jest
powtorzeniem pomyslu na film
eksploatowanego wiele razy. Ot
choc by w "21 gramow", gdzie tak
jak w "Miescie gniewu"
obserwujemy swietna gre aktorska
przedstawiajaca banalny
scenariusz.
W czym przejawia sie ta
banalnosc? W prostocie puent i
nachalnym moralizatorstwie.
Momentami mozna poczuc sie jak
na filmie z kampanii
prospolecznej, gdzie oczywistosc
rozstrzygniec jest az nadto
widoczna. Dydaktycznosc jest tak
nachalna, ze az burzy
wiarygodnosc zarowno
poszczegolnych postaci, jak i
calego filmu. Wrazenie to
poteguje "naciagane" do granic
mozliwosci splatanie sie watkow
poszczegolnych bohaterow,
ktorych zetkniecie sie w
rzeczywistosci graniczy z
niemozliwoscia. Wszystko to
sprawia, ze po godzinie
ogladania tego filu glowe
przepelnia poczucie
uczestniczenia w akcji
agitacyjnej co raz
podsumowywanej oczywista i
banalna puenta.
Punkt kulminacyjny -
zakonczenie sprawia, ze osoby
inteligentne, idace do kina aby
cos odkryc, zobaczyc obraz
dajacy do myslenia, zmuszajacy
do refleksji czy dyskusji,
zaglowania puentami, czuja sie
urazone banalnoscia i ordynarna
prostota tresci oraz sposobem
ich przekazu, zawartych w tym
filmie, w ktorym nie ma
niedomowien, miejsca na
zastanowienie czy
interpretacje.
Sceny w ktorej bogata, biala kobieta, w chwili kryzysu, mowi, do swojej, ponizanej dotad, latynoskiej pokojowki, ze jest ona jej najlepsza przyjaciolka (czy my juz tego kiedys nie przerabialismy?), lub watek w ktorym z pochodzenia Iranczyk ("Saddam") nie czyni zla tylko dlatego, ze wczesniej bialy amerykanin zneutralizowal jego bron (dziekujemy Tobie "Juniorze" za Irak) budzic moga jedynie smiech i politowanie.
"Miasto gniewu" jest zatem dobrze zrobionym, swietnie zagranym filmem agitacyjnym. A propaganda w kazdej formie budzic moze jedynie niesmak.
P.S. ann-g - to milo, ze "Krol Lew" budzi w Tobie pozytywne uczucia. Jednak nikt nie nazywa tego fimu genialnym, wzbudzajacym refleksje czy dajacym do myslenia, z powodow oczywistych. Podobnie byc powinno z "Miastem Gniewu".
Z-E-N-A-D-A
Jak nisko moze upasc kino
? Nie sadzilem, ze az tak.
Bardzo zle napisany, zle zagrany
i zle zrobiony film. Sprawia
wrazenie pilota do jakiegos
marnego serialu, ale mam goraco
nadzieje, ze takwy serial nie
powstanie. Ladunek emocjonalny
na poziomie "Titanica", a
artyzmu wiecej jest w "Modzie na
sukces". Nie ogladajcie tego ,
naprawde szkoda czasu. Jesli juz
chcecie dobrego amerykanskiego
kina to niestety trzeba sie
cofnac wiele lat wstecz, do kina
Cassavetesa, Altmana czy
chociazby Jarmuscha. A o tych
wypocinach nowych
pseudo-rezyserkow hollywoodzki
mozecie z czystym sumieniem
zapomniec.